aaa4 |
Wysłany: Czw 16:18, 31 Sie 2017 Temat postu: kubiak |
|
Detlef rzeczywiscie dostal kredyt na sto marek. Widocznie na rynek wchodzilo paru drobniejszych handlarzy i szukali nowych ludzi do sprzedazy ulicznej. Sprzedawac tam, gdzie prawdziwi handlarze, nie mielismy odwagi. Sprzedawalismy w "Soundzie". Detlef, litosciwa dusza, trafial akurat zawsze ludzi na glodzie, ktorzy nie mieli nawet zlamanej marki. Dawal im towar tez na kredyt. Forsy oczywiscie nigdy nie zobaczyl. Polowa towaru rozeszla sie w ten sposob, druga polowa wladowalismy sami. Kiedy nie bylo juz nic, okazalo sie, ze nie dostalismy za to ani feniga.
Ten czlowiek, od ktorego Detlef wzial na kredyt, niesamowicie sie wpieprzyl. Ale nic nam nie zrobil. Prawdopodobnie chcial tylko sprawdzic, czy Detlef nadalby sie na posrednika. A on wystarczajaco wyraznie udowodnil, ze nie ma najmniejszych zdolnosci w tym kierunku.
Przez pierwsze trzy tygodnie wakacji kazdy dzien spedzalam z Detlefem. Spotykalismy sie juz w poludnie. Potem przewaznie lazilismy szukajac, skad by tu wytrzasnac jakas forse. Robilam teraz rzeczy, ktore dawniej nie przyszlyby mi tak latwo. Kradlam w domach towarowych jak sroka. Przede wszystkim to, co mozna bylo w "Soundzie" latwo wymienic na forse, a potem na towar. Rzadko kiedy starczalo na dwie pelne porcje dziennie. Ale to jeszcze nie bylo w naszym przypadku konieczne. Potrafilismy jeszcze wytrzymac pare dni bez heroiny, bo nie bylismy jeszcze fizycznie uzaleznieni. Na druga polowa wakacji mialam pojechac do mojej babci, do Hesji. Babcia mieszkala w malej wiosce. Co najsmieszniejsze, niesamowicie sie cieszylam, ze zobacze i wioske, i babcie. Z jednej strony w ogole nie wyobrazalam sobie dwoch czy trzech tygodni bez Detlefa. To, ze wytrzymam nawet pare dni bez "Soundu" i Kurfurstendamm, wydawalo mi sie nie do pomyslenia. Z drugiej strony cieszylam sie, ze zobacze tamte dzieciaki, ktore nigdy nie slyszaly o narkotykach, ze bede sie bawic w podchody, chlapac w strumieniu, jezdzic konno. Sama juz nie wiedzialam, kim wlasciwie jestem.
Nie bardzo nawet zdajac sobie z tego sprawe, rozdzielilam sie juz na dwie calkowicie rozne osoby. Pisalam do siebie listy. To znaczy Christiane pisala listy do Very. Bo na drugie mam Vera. Christiane byla trzynastolatka, ktora chce do babci, byla ta dobra, Vera byla narkomanka, i teraz klocily sie ze soba w listach.
Juz w chwili, kiedy mama wsadzila mnie w pociag, bylam tylko Christiane. A kiedy potem siedzialam u babci w kuchni, wydawalo mi sie, jakbym nigdy nie byla w Berlinie. Od razu poczulam sie jak u siebie. Moja babcia, juz chocby przez to, ze tak sobie tu spokojnie siedzi, dawala mi poczucie bycia w domu. Okropnie lubilam swoja babcie, i lubilam jej kuchnie. Byla jak z ksiazki z obrazkami. Prawdziwa stara chlopska kuchnia z piecem na wegiel i ogromnymi garami i patelniami, w ktorych zawsze cos tam sie pichcilo. Marzenie.
Natychmiast dogadalam sie bez trudu z kuzynami i kuzynkami i cala reszta dzieci w moim wieku. To wszystko byly jeszcze prawdziwe dzieci. Jak ja. Znowu od nie wiem jak dawna poczulam sie jak dziecko. Cisnelam w kat buty na obcasie. W zaleznosci od pogody pozyczalam sobie od kogos sandaly albo gumiaki. Kosmetykow do makijazu nie tknelam ani razu. Tutaj przeciez nie musialam nic nikomu udowadniac.
Duzo jezdzilam konno. Bawilismy sie w podchody, na koniach i bez. Nasze ulubione miejsce zabaw dalej bylo nad strumieniem. Uroslismy wszyscy, i tamy, ktore teraz budowalismy, byly ogromne. Za nimi robily sie prawdziwe jeziora. A kiedy wieczorem robilo sie wylom w takiej tamie, to woda strzelala do przodu niemal trzymetrowa fontanna.
Wszystkie dzieciaki chcialy oczywiscie wiedziec, jak jest w Berlinie, co ja tam robie. Ale opowiadalam niewiele. W ogole nie chcialam myslec o Berlinie. To bylo niesamowite, ale nie myslalam nawet o Detlefie. Wlasciwie to mialam zamiar pisac do niego codziennie. Nie napisalam ani razu. Czasami wieczorem probowalam o nim myslec. Ale z trudem go sobie wyobrazalam. Jakos tak stal sie kims z innego swiata, ktorego sygnalow juz nie rozumialam.
Wieczorami w lozku mialam coraz czesciej potworne koszmary. Widzialam przed soba ludzi z "Soundu" jak jakies upiory i myslalam o tym, ze juz niedlugo bede musiala wrocic do Berlina. W takie http://floatrest.pl
wieczory piekielnie balam sie tego miasta. Wtedy myslalam sobie, zeby poprosic babcie, czy nie moglabym u niej zostac. Ale jak bym to uzasadnila babci i mamie? Musialabym im opowiedziec wszystko o moich doswiadczeniach z narkotykami. Nie potrafilam sie na to zdobyc. Zreszta, wydaje mi sie, ze babcia spadlaby niezywa z krzesla, gdybym jej tak opowiedziala, ze jej wnuczka wstrzykuje sobie heroine.
No wiec musialam wrocic do Berlina. Halas, swiatla, caly ten pospiech, wszystko, co przedtem tak mi sie w Berlinie podobalo, bylo dla mnie teraz niesamowicie denerwujace. Noca nie moglam spac przez ten halas. A na Kurfurstendamm, wsrod samochodow i tej masy ludzi, dostalam normalnie napadu strachu.
Na razie nie robilam nic, zeby z powrotem sie do tego przyzwyczaic. Bo w tydzien po moim powrocie wyjechalismy z klasa na wycieczke. Chociaz dostalam od chrzestnej piecdziesiat marek, ani przez moment nie przyszlo mi do glowy, zeby kupic za to heroiny. Nie szukalam tez za bardzo Detlefa, o ktorym slyszalam tylko, ze juz nie chodzi do "Soundu". Przez caly czas do wyjazdu z klasa do Schwarzwaldu nie bralam kompletnie nic.
Cieszylam sie, ze jade na te wycieczke, ale juz po paru dniach zrobilo sie ze mna fatalnie. Mialam bole brzucha po jedzeniu i ledwie wytrzymywalam dalszy marsz. Kiedy jechalismy autobusem do Lorrach, do fabryki czekolady Sucharda, Kessi, ktora siedziala obok, powiedziala nagle: - Dziewczyno, przeciez ty jestes kompletnie zolta. Masz zoltaczke. - Kessi autentycznie odsunela sie troche ode mnie.
Myslalam, ze padne, jak to uslyszalam. Kazdy narkoman wczesniej czy pozniej dostaje zoltaczki przez te brudne, stare strzykawki i igly, ktore sie przeciez w dodatku pozycza. Po raz pierwszy od dluzszego czasu znow pomyslalam o heroinie, i od razu manicure kabaty
przypomnialam sobie te zaswiniona strzykawke, z ktorej ten wrak z szaletu wladowal mi moja pierwsza porcje. Potem przyszlo mi do glowy, ze Kessi nie mowila powaznie, i pomyslalam sobie, ze to przeciez niemozliwe, po tych paru razach i to w koncu dobre pare tygodni temu.
Zanim weszlismy do fabryki Sucharda, z budki z goracymi kielbaskami |
|